Nieuchronnie zbliżają się mrozy. Pomimo tego, że dzisiaj mamy piękny, słoneczny dzień, to jednak musimy pomyśleć o zabezpieczeniu róż przed zimą. Powiem Wam, co należy zrobić, a w zasadzie jak przyciąć różne grupy róż i czy w ogóle jest sens je przycinać.
Okrywanie róż – z czego wykonać kopczyk?
Nie lubię pospieszać roślin. Chcę, żeby one naturalnie, w swoim własnym rytmie, weszły w stan spoczynku. Cięcie robię praktycznie co roku, znacznie ułatwia ono okrywanie. Wolę po prostu przynajmniej w połowie te rośliny przyciąć i zrobić kopce. A że nie chcę ciąć roślin zbyt wcześnie, żeby nie zaczęły inicjować wzrostu przed zimą, to opóźniam ten proces do końca listopada lub początku grudnia.
Co zrobić, kiedy jesteście przed zimą, macie robić zabezpieczenie róży przed mrozem, kopczyk, a roślina ma liście? To jest powód do radości, a nie do zmartwienia. To oznacza, że macie wartościowe odmiany, które nie chorują. Czy obrywać te liście, czy nie? Uważam, że nie ma potrzeby. My ich nie obrywamy i nie obserwujemy żadnych negatywnych skutków.
Przez praktycznie całe nasze zawodowe życie zabezpieczaliśmy róże głównie ziemią. Czyli robiliśmy kopczyki z ziemi, o tej porze, na koniec jesieni. Natomiast w tym roku chcę zrobić eksperyment - praktycznie wszystkie róże będę chciał zabezpieczyć korą.
Mam świadomość, że najlepszym zabezpieczeniem jest kopczyk z ziemi. Ale mamy ciężką ziemię, jest mokro. Dużo trudniej jest odpowiednio rozdrobnić glinę po to, żeby zrobić z niej kopczyk. Jeszcze ważniejszy powód to wiosna. Rozgarnianie kopczyków z gliny wiosną jest ciężką pracą. Mało tego, środek, który zostaje, bardzo trudno usunąć. Trzeba czasem sobie pomagać sekatorem lub drobnymi patyczkami, żeby tę ziemię całą wygarnąć.
Więc w tym roku postaram się to okrywać korą. Ale zanim zacznę okrywać, to muszę sobie odpowiedzieć na pytanie, czy ja chcę te róże przyciąć, czy nie chcę tych róż przyciąć?
Które róże przycinać na zimę?
Jestem zwolennikiem tego, żeby przed zimą przycinać rośliny przynajmniej w połowie, a nawet czasem poniżej połowy. Łatwiej jest dojść do krzewu, zabezpieczyć go i wsypać korę czy ziemię.
W dodatku tak przycięte rośliny, jeśli nie przemarzną, zaczynają przygotowywać się do wzrostu na wiosnę. Przez to, jeżeli później nie musimy robić radykalnego cięcia, bardzo ładnie nabrzmiewają pąki na pędach. Rośliny pięknie startują i pierwsze kwitnienie wygląda fenomenalnie.
Jest to pewien powód, dla którego moim zdaniem warto przycinać rośliny późną jesienią, tuż przed zimą. Natomiast jeśli tak robimy, to trochę ingerujemy w naturalny kształt krzewu. Jak potraktujemy niektóre róże w ten sposób, to nie zawsze jesteśmy w stanie wydobyć pełny potencjał kształtu i wielkości rośliny. Co jest dla nas ważniejsze? Na to pytanie każdy sobie musi odpowiedzieć sam.
Nie będę przycinał wszystkich róż. Chodzi głównie o róże parkowe, dlatego że przycięcie ich i skrócenie przed zimą najbardziej zaburza ich naturalny wzrost. W przypadku róż rabatowych czy wielkokwiatowych to już nie ma takiego znaczenia, ale w przypadku parkowych ma kolosalne.
W przypadku róż wielkokwiatowych nie mam dylematu - wszystko będę przycinał. Dużo łatwiej jest podejść, usypać kopczyk. Dopiero na wiosnę będę robił korektę tego cięcia.
Przycięcie takiej rośliny, jak róża rabatowa w drugim, trzecim roku uprawy, to jest standard. Nie jest jednak powiedziane, że musimy ją przycinać. Nie musicie tego robić, jeśli nie chcecie ingerować w jej kształt, ale ja dla wygody okrywania i pracy przy nich będę to robił.
Grupa róż okrywowych jest z kolei tak szeroka, że są tam płożące odmiany, ale i też krzaczaste, o luźnym lub bardziej gęstym pokroju. Mówiąc w największym uproszczeniu, jeśli macie dobrze zaściółkowaną rabatę, nie musicie nic zrobić. Jeśli nie macie zaściółkowanej rabaty, musicie zrobić kopczyk. Jeśli uda Wam się zrobić ten kopczyk bez przycinania, możecie nie przycinać. A jeżeli chcecie sobie ułatwić pracę, możecie przyciąć – w tym wypadku nie ma to znaczenia.
Jak postępować z zainfekowaną rośliną?
Jest jeden wyjątek. Jeśli miałbym tutaj do czynienia z rdzą róży, to usunąłbym dokładnie liście i spalił. Natomiast jeśli mam objawy mączniaka rzekomego czy czarnej plamistości, to z mojego doświadczenia wynika, że nie ma to większego znaczenia, czy pozbieracie i spalicie te liście, czy nie. Ta roślina w przyszłym roku zachowa się tak samo, niezależnie od tego, czy ją przytniecie. Natomiast w przypadku rdzy to ma kolosalne znaczenie. Dużo później zacznie się presja rdzy na taką odmianę i dużo łatwiej będzie ją opanować.
Jak przycinać róże?
Teraz można to zrobić na dwa sposoby. Przycięcie wysoko daje zdecydowanie łatwiejszy dostęp do nasady krzewu. Można też przycinać niżej - zwróćcie uwagę na to, gdzie znajdują się młode pędy. Jednoroczny pęd, który wyrósł w tym roku, gruby i rozgałęziony, to coś na czym najbardziej nam najbardziej zależy. Jeśli zima będzie na tyle łagodna, że taki pęd nie przemarznie, to na rozgałęzieniach przez cały okres zimowy do końca marca będą nabrzmiewać kolejne pąki. Dzięki temu obfitość kwitnienia czerwcowego będzie zachwycająca.
Warto je zostawiać, kiedy macie róże dobrze rozrośnięte, czyli od trzeciego roku. Jeżeli zima będzie łagodna, to benefity będziecie obserwować w czerwcu. Warto takie rozgałęzienia budować stopniowo. Ja wolę robić to w ten sposób, żeby rozgałęzienia znalazły się jak najniżej.
Poza pnącymi wszystkie róże, od miniatur, po parkowe planuję przyciąć nisko. Po niskim cięciu macie krzew pełen bardzo ładnych, grubych, mocnych pędów. Jeżeli jednoroczny krzew przytniecie wysoko, zostawiając te 2-3 pędy, które zbudował w ciągu pierwszego roku uprawy, to prawdopodobieństwo, że taki krzew się Wam zbuduje do jesieni, jest dużo mniejsze.
W przypadku róż rabatowych proponuję skrócić wszystkie pędy mniej więcej o połowę lub nawet o dwie trzecie i zostawić ok. 25 cm pędu, 20 cm pędów. Zwłaszcza jeśli są to pędy jednoroczne - na takich bardzo dobrze wyrastają nowe odrosty.
Zostały nam jeszcze róże miniaturowe. Mówiąc najprościej, potraktujemy dokładnie tak samo jak róże rabatowe, czyli też przytniemy poniżej połowy i zrobimy kopczyk. Na wiosnę tylko wytniemy to, co będzie wymagało usunięcia, czyli cienkie i przemarznięte pędy.
Posiadamy również róże pienne z jednoroczną koronką. Będziemy takie wysyłać do Was wiosną. Żeby mieć pewność, że to róże przetrzyma każdą zimę, musimy je przygiąć do ziemi i okryć. Nie owijamy ich słomą ani niczym innym. Z doświadczenia wiemy, że to nie jest skuteczne, jeżeli temperatura spadnie do minus 22-25 stopni. Żeby łatwo się okrywało i, żeby te młode korony zmusić w przyszłym roku do rozkrzewiania, przytniemy te rośliny dość nisko. Zostanie ok. 10-15 centymetrów pędów i to jest właściwe postępowanie.